Fit słodycze
Czy to dobry wybór?
– „Wiesz Mira, ja już nie jem nic niezdrowego. Teraz robimy z mężem sami, z różnych przepisów, fit słodycze.”
Brawo. Na pierwszy rzut oka brzmi dobrze. Tylko… Hmm… Po bliższym przyjrzeniu się brzmi to trochę niepokojąco, jak wyznanie osoby uzależnionej od alkoholu – „Nie kupujemy już alkokholu, jesteśmy wyleczeni. Teraz tylko robimy nalewki z własnych winogron i takie, wiesz, lecznicze, piołunówkę, orzechówkę”.
Niniejsza analiza opiera się na moich własnych doświadczeniach, wiedzy dietetycznej, doświadczeniach z pracy w gabinecie. Moja bezpośredniość wynika z faktu, że sama przez lata byłam uzależniona od słodyczy. I chciałam wierzyć w „zdrowe słodycze, które mogą uleczyć metabolizm”
Wybacz, że bez ogródek zedrę tę iluzoryczną zasłonę, szybko, jak plaster, bez znieczulenia.
fit słodycze to ściema
Na moim blogu piszę o wielu mitach i przekazach, które łykamy bez zadawania pytań. Z czasem przestajemy sami myśleć i zarządzać sobą samodzielnie.
W efektcie nie potrafimy, z czasem, zarządzać tym, co, ile i jak jemy. Dzieje się to tak łatwo, ponieważ w głębi siebie chcemy wierzyć, że postępujemy dobrze. Chcemy czuć się ze soboą w porządku. Mamy dobre intencje. Ale natłok informacji, które do nas docierają, sprawia, że stajemy się bardziej leniwy. Nie jesteśmy w stanie „ogarnąć” milionów informacji, często sprzecznych ze sobą. W końcu więc zdajemy się na kogoś lub coś, „bo komuś w końcu trzeba wierzyć”.
A biznes się kręci.
Słuchamy tych porad i, czasem przez całe życie, odchudzamy się i cierpimy.
A na najwyszym poziomie tej machiny chodzi o to, byśmy
- jedli więcej i więcej,
- kupowali więcej i więcej,
- chorowali więcej i więcej,
- i byśmy się leczyli – więcej i więcej, dłużej i dłużej, i… aż do końca.
I raczej nie ma w tym czyjegoś celowego działania.
Fit słodycze
to półprawda. Drugą połowę dopowiadamy sobie sami.
A my tak bardzo chcemy w to wierzyć, bo daje nam to złudzenie, że jesteśmy w zgodzie z zasadami, że dbamy, staramy się, robimy przecież coś, że możemy coś zdziałać, bo przecież słuchamy tych, co „wiedzą lepiej”. I skoro polecają, to przecież na pewno chcą dla nas dobrze. Bo nie zrobiliby nam czegoś takiego, żeby chcieć dla nas źle.
Kto ma być tym mądrzejszym od nas?
Producenci, korporacje, uśmiechnięta pani z reklamy, barwne czasopisma, a nawet… niestety… całkiem spora rzesza doradców żywieniowych, którzy promują fit słodycze, jako sposób na
O ZGROZO
uzdrowienie metabolizmu(?), schudnięcie(?) , wyjście z uzależnienia od cukru(?).
I to jest ta druga część prawdy – że fit słodycze wcale nam tego nie dają.
słodkie zamienniki
Każdego niemal dnia przeprowadzam w gabinecie rozmowę, w której w pewnym momencie słyszę pytanie:
„A cukier brązowy może być?”
„A słodzenie miodem?”
„A stewia?”
I to są mądre pytania, bo wiemy przecież, że jeśli mamy wybierać między cukrem glukozowo-fruktozowym a miodem, zawsze lepszy będzie miód.
Nie możemy obwiniać w tym momencie osoby, która pyta. Nie możemy też obwiniać siebie, jeśli mamy takie myśli. I ja też nie po to piszę, by piętnować. Piszę o tym, by wyjaśnić, dlaczego NIE
i kiedy
NIE
Dla Twojego mózgu nie ma żadnego znaczenia, czy SŁODKI SMAK pochodzi z cukru białego, brązowego, trzcinowego, ksylitolu, stewii, miodu, syntetycznego słodzika o nazwie, której nie da się zapamiętać, syropu klonowego, maltodekstrozy, syropu glukozowo-fruktozowego, czy czegokolwiek o jeszcze innej nazwie.
Smak to smak.
Mózg jest ewolucyjnie zaprogramowany na żywiołową reakcję na słodki smak.
A ponieważ żyjemy w czasach dostatku i słodkie nie było za naszego życia deficytowe, w przeciwieństwie do naszych przodków, zdążyliśmy się od samego początku naszego życia uzależnić od słodyczy. Zostaliśmy już poczęci w świecie cukierniczek w każdym domu, słodkiego mleka, słodkich napojów. Wielu z nas, jako niemowlęta, otrzymywało wodę z cukrem, gdy płakaliśmy.
Współczesny mózg reaguje już nawet nie tylko na smak, ale na samo jego wyobrażenie, przypomnienie. Gdy Ty, choćby tylko, wyobrazisz sobie słodki smak, Twój mózg uruchamia procesy metaboliczne – podnosi insulinę, co powoduje w konsekwencji spadek cukru i za chwilę głód.
Takie są nasze mózgi.
Dawno temu, gdy wychodziłam samodzielnie z insulinooporności, o której nie było nigdzie ani słowa, bo sama nazwa pojawiła się później, robiłam to w żmudny sposób: przestałam się odchudzać i zaczęłam testować, dzień po dniu, reakcje swojego organizmu na każdy pokarm. Oddzielnie jogurt, czekanie na reakcję. Potem chleb – czekałam. Sam ser – czekam, co się zadzieje. I każda kolejna rzecz. Po pewnym (długim) czasie odkryłam, po których pokarmach mój organizm reaguje dramatycznie, a po których odzyskuję wewnętrzny spokój i poczucie wolności. I pewnie tylko insulinooporni rozumieją teraz ten opis.
Stan wolności od przymusu jedzenia więcej i więcej, od lęku związanego z jedzeniem, od przymusu jedzenia słodyczy.
To było dawno.
Dwie dekady później insulinooporność „stała się modna”, jak powiedziała mi jedna z klientek w ubiegłym tygodniu. I sposób odżywiania, który odkryłam wtedy dla siebie, a później uczyłam tego moich klientów, dziś już nikogo nie zdziwi, tak jak to dziwiło wtedy.
Tak, to prawda, że można pomyśleć, że insulinooporność to moda, ale to nie ma nic wspólnego ze sztucznie wykreowaną potrzebą. W rzeczywistości insulinooporność to od kilkudziesięciu lat coraz powszechniejsze zjawisko. Tylko nikt o tym nie mówił. Ponieważ trudno było nam uwierzyć, że te najlepsze rzeczy w jedzeniu i dobrobyt, który sobie tak chwaliliśmy, mogą być przyczyną chorób metabolicznych.
Chcesz zgrzeszyć – grzesz, ale świadomie
Nie jestem wrogiem słodyczy.
Potrafię przy pomocy hipnozy i NLP przeprogramować umysł i reakcje w ciele tak, by osoba, która nie potrafiła żyć bez słodyczy, przestała je jeść. To brzmi, jak jakaś niestworzona historia, ale to fakt, który potwierdza wielu moich klientów.
Nie wszyscy jednak chcą zrezygnować całkowicie ze słodyczy. I to jest też o.k. Każdy decyduje dla siebie. Kiedy więc we wstępnej pracy poruszam z klientem temat jedzenia, zalecam podnoszenie swojej świadomości żywieniowej.
Znajomość tego, co jemy i jak to działa na organizm czyli wysoka świadomość żywieniowa, pozwala odzyskać nam to, co nazywamy samokontrolą.
Dzięki wiedzy możemy „nie upijać” naszego mózgu od samego rana porcją cukru, o którym nie wiemy nawet, bo nazywamy to „płatkami z owocami”, „naleśnikiem z dżemem”, albo „sokiem pomarańczowym”.
Wiedza pozwala nam również zauważyć, że w przypadku słodyczy nie ma sensu rozgraniczać ich na fit i nie-fit, zdrowe i niezdrowe, bo tu zupełnie nie o to chodzi. Musimy wrócić do zaufania swoim zmysłom. Znów zaprzyjaźnić się ze swoimi zmysłami i na nowo nauczyć się, o czym informuje nas słodki smak. I jak działa na mózg.
I jeśli masz ochotę na coś słodkiego, możesz to zjeść, oczywiście. Może jednak warto nauczyć się, jak to robić, by nie wprowadzać swojego mózgu w cukrowy cug?
Gdy coś robimy, znajmy swój powód
Fit słodycze swoją karierę zawdzięczają propagowaniu ich wartości odżywczych. To prawda – te wartości są niezaprzeczalne.
Jeśli zamiast cukru używamy na przykład daktyle lub miód, z pewnością znajdziemy w takich produktach większą wartość. Jeśli robimy je samodzielnie, nie zawierają konserwantów i przeróżnych związków chemicznych, co jest kolejnym dużym plusem. Te, które należy przechowywać w lodówce, przekonują nas o swoich zdrowotnych właściwościach, bo przecież nie są konserwowane na całe miesiące. To też prawda.
W swoim składzie mają białko, nienasycone tłuszcze, minerały. Pełne są bakalii – orzechy, daktyle, rodzynki. To same dobre rzeczy.
I te właśnie argumenty dają nam usprawiedliwienie, gdy chcemy sobie „zrobić dobrze”. Chwytamy w chwili obniżenia naszych zasobów psychoenergetycznych po zdrowy batonik, zamiast… chwilę się zastanowić.
Dajemy też naszym dzieciom te zdrowe słodycze chętniej, ponieważ uwalniamy się od poczucia winy.
A jednak – to nadal słodycze.
Jaki jest Twój powód i cel?
Fit słodycze są dobre, jeśli:
- Chcesz jeść bardziej świadomie i mieć pewność, że składniki są zdrowsze, niż w normalnych słodyczach
- Chcesz zmniejszyć poczucie winy z powodu jedzenia słodyczy
Fit słodycze to kłamstwo jeśli:
- Wmawiamy sobie, że będziemy zdrowsi metabolicznie jedząc takie, a nie zwykłe słodycze
- Jeśli chcesz schudnąć, fit słodycze w żaden sposób tego nie ułatwią, a przeciwnie – cały czas trzymają nas w pętli cukrowej
- Nawet te zalecane w dietach, które ktoś nam przepisuje, oddalają nas od prawdziwie wolnego życia. Jeśli więc chcesz uwolnić się od obsesji jedzenia, od uzależnienia od słodyczy lub od jedzenia w ogóle, fit słodycze są przeszkodą.
Jeśli myślimy o sobie z dumą „Nie używam już w ogóle cukru. Słodzę tylko miodem i używam daktyli.”, to niestety żyjemy w iluzji. Dla naszego mózgu słodkie to słodkie.
Oto kilka wskazówek, jak być ze sobą w prawdzie:
- Tzw.zdrowe słodycze mają prawo być lepsze od tych zwykłych. Nie zmienia to jednak faktu, że to słodycze i tak działają na metabolizm. I tak je traktuj – bądź uczciwy ze sobą
- Owoce, zawsze będą lepsze od słodyczy, a także od soków owocowych (nawet tych robionych samodzielnie), ale jednak miejmy na uwadze, że to również słodycz. Będą podnosić cukier i insulinę, więc po prostu o tym pamiętajmy. Pomiędzy posiłkami nie zajadamy, nawet owoców – choć wmawiano nam przez lata, że jabłko pomiędzy posiłkami nic nie znaczy. A jednak. Podniesie insulinę, nawet jeśli zjesz „tylko gryza”.
- Jeśli chcesz zgrzeszyć słodkim, to grzesz śmiało, ale rób to, wiedząc o tym. Świadomie. Podejmuj swoją decyzję – tak, zjem. Masz prawo do zarządzania sobą, nawet jeśli to oznacza robienie wyjątków. Dopóki to kontrolujesz, wszystko jest z Tobą o.k. Budowanie świadomości polega również na tym, by zdawać sobie sprawę z tego, że coś się robi z własnego wyboru, nawet jeśli to jest wbrew przyjętym przez siebie zasadom.
- I jeśli chcesz to zrobić w najłagodniejszy dla organizmu sposób, połącz owoce z głównym posiłkiem. Składniki posiłku obniżą podwyższoną przez słodkość insulinę, która się uśredni. A po ludzku? Cukier i insulina nie będą pikować pod niebo, jeśli zjedzenie słodyczy połączysz z posiłkiem, który zawiera białko lub surowe warzywa.
- Jeśli jesteś na wyjątkowej imprezie rodzinnej, świątecznej, ślubie własnego dziecka itp. odpuść sobie bycie świętym, o ile będzie to zgodne z Tobą. Po co się spinać i psuć sobie tak wielkie wydarzenie, a nie daj Boże i innym. To wyjątkowa okazja, która jest rzadko. Jeśli to jeden dzień w roku albo na pół roku, nie ma o co walczyć.
- Zastosuj moje wskazówki rozkładu pokarmów w ciągu dnia, ponieważ to jest wstęp, od którego możesz zacząć skutecznie uniezależniać się od słodyczy i zdrowieć z chorób metabolicznych.
0 komentarzy