Dlaczego się kłócimy

26 lipca 2023

Dlaczego się kłócimy

Zwłaszcza w rodzinach, w parach, wśród najbliższych osób, kłócimy się czasem lub… często. Jest nawet takie powiedzenie, że jeśli para, małżeństwo, się nie kłóci, to nie świadczy to dobrze o życiu emocjonalnym związku.

Żyjemy w stadzie

Kiedy obserwujemy stado zwierząt, widzimy, że czasem osobniki o pozycji alfa wywierają krótką, agresywną presję na któregoś z członków stada. Lwica „pacnie” młode pazurami, nie robiąc mu krzywdy, albo Król Lew spojrzy groźnie na potencjalnego rywala. U zwierząt ta komunikacja jest tak precyzyjna, że w większości przypadków wystarczy „groźne” spojrzenie lub warknięcie, by przypomnieć, gdzie są granice.

My, ludzie, wypracowaliśmy znacznie bardziej skomplikowaną komunikację. Zagubiliśmy się w niej sami. I dlatego stosujemy, często automatycznie, zabiegi i manewry, które zamiast przywracać spokój, powodują narastanie, takie „podskórne”, konfliktu.

Dlaczego się kłócimy

Oto kilka zabiegów, które stosujemy. Robimy to najczęściej automatycznie. Szybciej słowa wychodzą z naszych ust, szybciej pokazujemy mową ciała, niż pomyślimy. Przeanalizowanie tych przykładów być może pomoże Ci znaleźć odpowiedź na pytanie, które sobie zadajesz „dlaczego się kłócimy?”

Kłócimy się, gdy nasze granice są przekraczane

Kłótnia powstaje wtedy, gdy potrzeby co najmniej jednej ze stron nie są zaspokojone. Kiedy próbujemy wyrazić swoje potrzeby, swoje emocje, a druga osoba, poprzez automatyczne stawianie blokady, uniemożliwia nam to.

Działa to jednak jak ping pong. W obie strony. Ponieważ automatyczne odpowiedzi, błyskawiczne postawienie bariery, odbywa się po obu stronach.

Strategia kłótni

Jak stawiamy mury?

Blokady w komunikacji, automatyczne strategie, których nauczyliśmy się już w dzieciństwie, są dla nas destrukcyjne:

  • powstaje natychmiastowy opór
  • przyjmujemy postawę obronną
  • mamy potrzebę wycofania
  • możemy mieć poczucie nieprzystosowania, niezrozumienia, niesprawiedliwości
  • czasem pojawia się poczucie klęski
  • efektem jest obniżona samoocena

Krytykowanie

Wyrażanie negatywnych ocen o drugiej osobie – o jej działaniach, poglądach, wartościach, uczuciach.

Wielu z nas wydaje się, że kiedy jesteśmy krytyczni, kiedy wyrażamy swoją opinię, robimy coś słusznego. Z jakiegoś powodu uznajemy, że w ten sposób możemy pozytywnie wpłynąć na poprawę zachowania drugiej osoby. Często rodzicom się wydaje, że krytykowanie dzieci poprawi ich funkcjonowanie. Nauczyciele mogą mieć również takie wdrukowane przekonanie – jak go skrytykuję, „pocisnę”, to zmotywuję go do pracy”. A zatem intencja wydaje się słuszna. Jednak źródło tej strategii to wyuczony program, któremu najpewniej podlegał ten, kto dziś stosuje go wobec bliskich.

Jest to jedna z najsilniejszych barier w komunikacji. W badaniach psychologicznych stwierdzono, że ktoś, kto został wielokrotnie skrytykowany za swoje działania, wchodzi w wyuczoną bezradność. Znika jego kreatywność i samodzielne myślenie. Traci wiarę w siebie i to, że może samodzielnie wykonać zadanie. Staje się posłusznym wykonawcą, ale nie samodzielnym. Tak się dzieje, gdy rodzic nieustannie upomina dziecko. Podobnie, gdy szef krytykuje pracownika.

Nadawanie etykietek i atak na tożsamość

To, co w przedszkolu nazywało się przezywaniem, w życiu dorosłym może wyskakiwać pod wpływem emocji, jak ryba spod wody. W nikontrolowany sposób może się komuś „wyrwać” – „Jesteś jak wszystkie kobiety!”, „Jesteś taki…owaki…!”.

Dlaczego się kłócimy w takiej sytuacji?

Chodzi o naruszenie granic oraz atak na to „kim jestem”.

Jeśli zdarzy się to na początku związku, może skutkować jego zerwaniem. Gdy mamy do czynienia w tym związku z przynajmniej jedną dojrzałą emocjonalnie osobą, wyznaczy ona w tym momencie jasną granicę. Może powiedzieć stanowczo i stosunkowo spokojnie „Nie akceptuję tego, że tak do mnie mówisz” lub coś podobnego. Jeżeli uda się poważnie porozmawiać i rozłożyć temat na czynniki pierwsze, jest szansa, że taka sytuacja nie powtórzy się.

W praktyce może jednak zdarzyć się tak, że sytuacja obrażania i agresji na poziomie tożsamości będzie się powtarzać i nasilać. Może to wynikać z faktu, że obie strony, które w ten sposób wchodzą w emocjonalną grę, posiadają skrypty z domów rodzinnych. To, co dzieje się między nimi, może się dziać właśnie dlatego, że znają podobny model więzi z własnego dzieciństwa. Dobrali się jak dwa ziarnka w korcu maku – jak mawiano dawniej. Pasują do siebie swoim konfliktami jak dwa kawałki układanki.

Jeśli jedna ze stron podniesie swoją świadomość na tyle, że umie już ocenić, kiedy jej granice są naruszane, jest szansa, że sprowokuje partnera do skorzystania z pomocy specjalisty z zewnątrz.

Wśród metod, których uczę na szkoleniu Praktyk NLP, jest grupa takich, które bardzo dobrze sobie radzą z kompulsywnymi reakcjami emocjonalnymi. Nagłe wybuchy gniewu, agresji to coś, co nazywamy czasem „krótkim lontem” i dzięki NLP można bardzo szybko ten lont wydłużyć i wygasić.

To, że nie przynosi mi kwiatów, oznacza że…

Komunikacja z drugim człowiekiem nie jest najłatwiejszą rzeczą. Posiadamy swój własny mózg i umysł. Kontakt z zewnętrznym światem utrzymujemy za pomocą zmysłów: wzrok, słuch, kinestetyka, smak i zapach. Komplikacja w komunikowaniu się zaczyna się w momencie, gdy weźmiemy pod uwagę, że w głowiek każdego człowieka pojawiają się miliardy myśli w krótkim czasie. To jest działanie zmysłów na wewnętrznym poziomie. Mamy swoje wspomnienia, doświadczenia, przekonania, wartości i… każdy człowiek jest w tej kwestii absolutnie niepowtarzalny.

Kiedy ktoś wypowiada w naszą stronę zdanie, przyjmujemy je i „doklejamy” do niego całą masę naszych wewnętrznych treści. Błyskawicznie nadajemy swoje znaczenie, swoje rozumienie tego komunikatu. Twojemu rozmówcy wydaje się, że powiedział to, co on rozumie pod tym wybranym zdaniem. I nie ma pojęcia, że Twoje rozumienie może być całkiem daleko od jego.

Podobnie, mamy tendencję, by nadawać znaczenia zachowaniom innych ludzi. Znaczenia te są wynikową naszych doświadczeń i wiedzy zdobytej dotychczas. I to, co dla Twojego rozmówcy może znaczyć X, dla Ciebie może oznaczać coś zupełnie innego. Tak tworzymy sobie przekonania. Jakie?

Na przykład takie: „Nie odbiera telefonu ode mnie, a to oznacza, że mnie nie kocha”, „Nie przynosi mi kwiatów, więc mnie nie szanuje”.

Jeśli spotykam taki sposób myślenia u osoby, z którą pracuję, korzystam z narzędzi lingwistycznych Miltona H.Ericksona. Narzędzia te, zebrane w pytania i dobrze opracowane w Neurolingwistycznym Programowaniu, pozwalają tej osobie otworzyć ukryte „szufladki” w umyśle. To prowadzi do dostrzeżenia, że coś, co oznaczało, już nie oznacza. Więc człowiek, który dotychczas wchodził w konflikty, ponieważ doszukiwał się ukrytych motywów, próbował odgadywać cudze emocji i myśli, i kłócił się o coś nieistniejącego, może zacząć konstruktywny dialog. To samo dotyczy tej drugiej strony związku, który obarczony był kłótniami.

Czy chwalenie zawsze jest dobre?

Czy zdarzyło Ci się usłyszeć pochwałę i jednocześnie poczuć, że kryje się pod tym coś, co Ci się nie podoba?

Jesteśmy niezwykle wyczuleni na szczerość komplementów i pochwał. Pomimo powszechnego przekonania, że chwalenie zawsze jest dobre, (z wyjątkiem tych, którzy uważają, że chwalenie psuje), czujnie sprawdzamy czy pod entuzjastyczną pochwałą nie kryje się ocena oraz… potencjalna manipulacja.

Znam osoby, które z zasady przyj mują zawsze, że za pochwałą pójdzie działanie manipulacyjne i te blokują dopuszczenie do siebie daru uznania. To skrajne zachowanie, bo jednak z pewnością wielokrotnie słyszą szczere zachwyty. Ale jeśli ktoś doznał w dzieciństwie manipulacji pochwałą, taka nauka pozostaje na długo.

Znam też osoby, które pochwałę traktują jak pochlebstwo. Ale i takie, które wychodzą z założenia, że pochwała może być wypowiedziana tylko z góry w dół. Od kogoś, kto jest lepszy ku temu, kto jest słabszy. Ten rodzaj pochwały opiera się na pobłażliwym stosunku do chwalonego. I to ten ostatni przypadek jest najczęstszą przyczyną kłótni.

Gdy mąż lub żona usłyszy od współmałżonka – „Jesteś fantastyczna/y, więc na pewno dasz sobie z tym radę!”, wyczuwa nieraz potężnie, że ma do czynienia z mówieniem z wysokości ku sobie.

No i… przysłuchajmy się też własnemu głosowi i swoim intencjom, gdy chwalimy. Niech nasze pochwały płyną ze szczerego serca.

Akcja budzi reakcję?

Kiedy spotykasz kogoś, kto niezwykle dyrektywnie, wręcz despotycznie, używa rozkazów, zamiast sugestii czy prośby, co czujesz?

Jeśli należysz do osób o zdrowych granicach lub masz bardzo dominujący autorytet wewnętrzny, możliwe, że wchodzisz w tryb „stawiania się”.  Opór, który stawiamy w takich sytuacjach daje szansę na przywrócenie równowagi, choć może to skutkować kłótnią.

To zadziwiające, jak wiele osób wierzy w skuteczność rozkazów i przymusu. Ale jeszcze bardziej może Cię zaskoczyć fakt, że osoby posługujące się tym stylem komunikacji mogą nie mieć pojęcia, jaki jest odbiór ich zachowań. Jeśli wyniosły ten sposób porozumiewania się z czasów, gdy były dziećmi, jest to według nich naturalne. Mogą nie dostrzegać w tym niczego nieodpowiedniego. Tym bardziej, że w wielu sytuacjach osiągały zamierzony rezultat czyli były skuteczne.

Gdy spotykamy się z takim zachowaniem, mamy do wyboru opór i konfrontację lub posłuszeństwo niosące ze sobą przekonanie o bezwartościowości własnego zdania. Warto to rozumieć i rozważyć szczególnie wtedy, gdy dotyczy to wychowywania dzieci.

Inne na blogu

Komentarze

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *