Życie nie jest tym, co człowiek przeżył, ale tym, co i jak zapamiętał.
Gabriel Garcia Marquez
Opowieści.
Różne obszary zastosowań, różne sposoby opowiadania.
Ale… wszystkie drogi prowadzą do…
Były opowieści przy plemiennym ognisku.
Uzdrawiające. Oswajające świat.
Wiedziałam o tym z książek, zwłaszcza o starych indiańskich plemionach. Czasami też z filmów, które oglądałam w dzieciństwie.
Były, wielokrotnie powtarzane przez babkę, najstarszą w rodzie, historie. Ona zawsze chętnie opowiadała, choć z czasem młodzi (ja też) słuchać chcieli nieco mniej, bardziej niecierpliwi, uciekający ukradkowo do komputerów, smartfonów… do miasta…
Czy są jeszcze dziś takie babki? A może raczej – czy są młodzi, którzy chcą ich słuchać?
Odkryciem była w pewnym momencie hipnoza ericksonowska – z metaforami, które niezauważalnie odmieniają życie. Z historiami, które opowiedziane raz dla wszystkich, oddziaływują na każdego indywidualnie, na swój sposób, poruszając inne struny. Z historiami, które odkrywają kolejne warstwy człowieka. Warstwy dla niego samego ukryte i odkrywane, jak coś niepojętego, a jednak, własnego.
I dalej… Ustawienia hellingerowskie, praca z kartami, różnymi, niesamowite nieraz wglądy mistrzów tarota, liczne metody pracy z ciałem… wszystko, by poznawać.
Współczesnym odkryciem jest storytelling – w piękny sposób trafia do tych, którzy szukają odświeżonej twarzy hipnozy, bez nazwy budzącej w wielu obawy. Otwiera emocje, prowadzi nieświadomość w sposób pełen wirtuozerii.
A teraz!
Nadchodzi – MEDYCYNA NARRATYWNA
Tak. Tak się to nazywa i zobaczymy, na ile nazwa się przyjmie i w jakich obszarach. Ile jest w niej z Nowej Germańskiej Medycyny, Totalnej Biologii, Recall Healing? Ile w niej pracy z podświadomością przez ericksonowski dialog i pytania sięgające dna?
Dokładnie
Wszystkie drogi prowadzą do…
W kolejnych pokoleniach, w kolejnych latach, ciągle odświeżana i na nowo odkrywana – opowieść o nas.
Stara dobra metoda uzdrawiania, oswajania, uświadamiania.
Kiedy w czasach studiów otworzyłam książkę Gabriela Garcii Marqueza „Sto lat samotności”, zanurzyłam się w niej i zatonęłam. Zagubiłam kontakt z realem. Pokolenia zaczęły przepychać się, napływać, cisnać, mieszać, uzupełniająć luki, dopełniająć niedopowiedzenia, odkrywająć tajemnice, pod którymi były tajemnice, zasłaniające tajemnice i nieopowiedziane historie.
Czytanie tej książki wprowadziło mnie w nieprzerwany trans, aż do jej zakończenia i na długo jeszcze po nim.
Pewne procesy, które w tamtym momencie się rozpoczęły, prowadziły mnie w nowe rejony rzeczywistości.
Ileż spoktań, zdarzeń, słów i znaków to te właśnie, wyznaczające kierunek?
Jak często doświadczasz wrażenia, że nad naszym życiem czuwa KTOŚ, COŚ, co prowadzi nas przez kolejne doświadczanie w sposób pełen mądrości? Ten rodzaj DUCHA, który jest od zawsze.
A naszym zadaniem jest żyć i odkrywać.
Poznawać i uczyć się.
Po co?
Byśmy któregoś dnia w pełni i do końca dowiedzieli się
KIM JESTEŚMY NAPRAWDĘ
I nie ma pośpiechu.
Mamy na to
CAŁE ŻYCIA
0 komentarzy