Efekt Pigmaliona

18 marca 2019

Zacznijmy od dowodów naukowych.

Czym jest efekt Pigmaliona. A potem powiemy sobie, gdzie w naszym życiu nieświadomie go stosujemy, jak wpływamy przez to na nasze dzieci, partnerów, małżonków, współpracowników i wszystkich ludzi.

Dokładne opisanie zaczęło się od badań psychologów i socjologów. Już od lat 40-tych ubiegłego wieku zaczęto badać zjawisko, które w 1968 roku dokładnie opisało dwóch psychologów: Robert Rosenthal i Lenore Jackobson.

Swojemu odkryciu nadali nazwę efekt Pigmaliona, który często też jest nazywany samospełniającą się przepowiednią. A ich odkrycia w sposób bardzo ścisły wiążą się z tym, czego uczę na szkoleniach obejmujących hipnozę oraz  neurocoaching. Gdy wspominam o komunikacji i skutecznym wywieraniu wpływu, o tworzeniu swojej subiektywnej rzeczywistości, ale też o wywieraniu wpływu na najbliższych, współpracowników. Reasumując, dodaję też informację o tym, jak działa ów

efekt Pigmaliona

A zatem, był rok 1968.

Ci dwaj psychologowie wybrali szkołę z ubogiej dzielnicy San Francisco. Na początku roku szkolnego wszystkim uczniom dali do rozwiązania test na badanie poziomu inteligencji. 18 klas, dziesiątki uczniów, wypełniło test.

Następnie Rosenthal i Jackobson wybrali z każdej z klas 20 procent uczniów – w sposób absolutnie losowy i przypadkowy. Absolutnie bez żadnego związku z wynikami testów.

Ale dyrektorowi szkoły powiedzieli, że wybrana grupa uczniów to wyjątkowo uzdolnione dzieci o najwyższym ilorazie inteligencji, co „wykazał ewidentnie test na IQ”. Prosili, by nie mówić o tym nauczycielom i zapowiedzieli, że wrócą pod koniec roku szkolnego, by powtórnie przeprowadzić testy.

Eksperyment trwał osiem miesięcy. A po tym czasie….

Wnioski z okazały się zaskakujące!

Efekt Pigmaliona a neurony lustrzane?

Do odkrycia neuronów lustrzanych pozostało w tym czasie jeszcze około 20 lat. Bezprzecznie jednak to, co wykazał eksperyment Rosenthala i Jackobsona, było godne uwagi.

Okazało się, że nauczyciele, którym dyrektor wyjawił informację o „geniuszach”, pomimo dobrej woli i chęci traktowania uczniów obiektywnie, jasnego systemu ocen i weryfikacji wiedzy, w nieświadomy sposób inaczej traktowali uczniów, o których „wiedzieli”, że są wybitni.

Lepiej ich postrzegali, częściej się z nimi komunikowali i, przede wszystkim, z większą otwartością motywowali ich, zwłaszcza na poziomie niewerbalnym. Nieświadomie i bez słów, samą mową ciała, przekazywali im przekonania i wiarę w to, że ci „inteligentniejsi” uczniowie podołają wyższym wymaganiom.

Uczniowie czuli ten rodzaj akceptacji i uznania. I zaczynali wpasowywać się w ten obraz.

Realny wpływ

Dużo istotniejszy dla tych, którzy potrzebują „twardych dowodów”, wykresów i tabelek, jest drugi wynik tych badań.

Bo co najciekawsze w tym eksperymencie, to fakt, że następował specyficzny rodzaj sprzężenia zwrotnego. Uczniowie traktowani jako inteligentniejsi faktycznie sami zaczynali się dostosowywać do tego obrazu, który wytworzyli sobie o nich nauczyciele.

I kiedy osiem miesięcy później wszyscy uczniowie z tych 18 klas poddanych badaniu ponownie rozwiązali test mierzący poziom inteligencji, wynik zaskoczył wszystkich. Okazało się, iż dzieci z tej grupy 20% określone na początku badania jako wybitne, bardziej zdolne, osiągnęły wynik średnio o 12 punktów IQ lepszy od swoich kolegów. Tych kolegów, których w badaniu określono jako „mniej inteligentnych”!

Tworzenie rzeczywistości?

Wielokrotnie później powtórzono te eksperymenty na różnych grupach ludzi. Wykonano je na studentach, pracodawcach i pracownikach w firmach i zawsze wyniki wskazywały jednoznacznie na to, że to, jak kogoś widzimy wpływa na jego zmianę.

Efekt Pigmaliona w rodzinie

Ciekawy przypadek tego efektu niewątpliwie może występować wśród osób sobie najbliższych, czyli w rodzinie.

Jak często, widząc dziecko alkoholika, w głębi duszy skrywamy przekonanie, że i ono może „się stoczyć”?

Ile razy, patrząc na dzieci z rodzin patologicznych, gdzieś głęboko mamy myśl, że nic dobrego z nich nie wyrośnie?

To niesprawiedliwe. Ale ludzkość od wieków stosuje takie uproszczenia. Krzywdzące. Zwłaszcza w świetle odkryć na temat neuronów lustrzanych, wpływu myśli na rzeczywistość i oczywiście, efektu Pigmaliona.

Genetyczne czy wdrukowane?

Jakiś czas temu prowadziłam sesję z klientką, która kilka lat wcześniej rozwiodła się. Wychowywała samotnie syna i wyznała, że boi się, że syn będzie podobny do ojca. Ojca alkoholika, złodzieja itd.

Obserwowałam ją, gdy mówiła o byłym mężu. I gdy mówiła o synu. W chwilach, gdy ponosiły ją emocje, jej ciało i głos sygnalizowały dokładnie to samo w stosunku do syna i do męża. Potężna, choć tłumiona złość. Z całkiem sporą dawką pogardy i nienawiści.

Kiedy zapytałam ją, czy i w jakim stopniu dostrzega czasem w synu byłego męża, zaprzeczyła żywiołowo. Po chwili jednak zamilkła, a jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia.

Uświadomiła sobie, że kiedy wyraża lęk o syna, to właśnie z powodu tego, że widzi w nim jego ojca, którego tak bardzo nienawidziła. W pewnym momencie wyznała, że kiedyś w złości wykrzyczała synowi: „Jesteś taki sam, jak twój ojciec!”

Ale czy musiała to mówić siedmioletniemu chłopcu, by ta informacja do niego dotarła?

Czy uczucia, które w sobie nosiła, nie byly bardziej namacalne dla chłopca, niż najgłośniej wykrzyczane i najbardziej nawet bolesne słowa?

Słowa i myśli

Słowa docierają do świadomości, a ta często umie sobie z nimi poradzić.

Myśli ludzi docierają do nas pozawerbalnie, do podświadomości i tu sprawiają, że coś co nie istniało, staje się ciałem.

Pozawerbalne wdruki, czyli

Jak cię widzą, takim się stajesz

Najsilniejsze wdruki to te pozawerbalne. Słowa możemy sobie wytłumaczyć, obejść je racjonalizacją. Ale oczu patrzących na nas z wyrazem „wiem, kim jesteś i jaki jesteś” nie zapominamy w podświadomości. To komunikat ważniejszy niż świadomie przekazywane pochwały, słowa uznania itd.

Reasumując, jeśli chcemy pomóc komuś w tworzeniu siebie, patrzmy na niego tak, jakby już był takim kimś. To w naszych oczach i umysłach tworzymy możliwości innych.

Pięknie to podsumowywał Milton H.Erickson, znakomity hipnoterapeuta. Mawiał on, że jeśli ktoś przychodzi na hipnoterapię po zmianę, a hipnoterapeuta nie potrafi dostrzec w nim tej zmiany, to znaczy, że nie powienien z nim pracować. Jedynie będąc pewnym, że pożądana zmiana jest w tym człowieku, można ją obudzić.

Bo wszysko już jest w nas.

Dokładnie tak, jak w tym siedmiolatku, w którym drzemał zarówno akoholik i złodziej, jak i szlachetny chłopiec wyznający wartości dobra i honoru.

© Mira Chlebowska

 

 

Inne na blogu

Komentarze

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *